Po ogromnym tsunami miejsce jest wyludnione, w sam raz na przemyślenia.
*przychodzi i siada*
R: .. - Przychodzi.
A: *od razu wskoczyłem do wody*
L: *podeszłam i zauważyłam w oddali wywrócone... wieżowce?* Co do...
Ritta położyła się na piasku.
W oddali przechadzał się Devil.
L: Te bloki... są wywrócone...
*Cira natknęła się na Devila*
Ritta zaczęła się opalać.
D: ... ? - Ziewnął.
C: Nie atakuj mnie, proszę... ja też jestem tą złą.
A: *położyłem się koło Ritty*
D: ? - Patrzy na Cirę.
Ritta kładzie głowę i zamyka oczy.
C: Widziałam niedawno twoje poczynania. Masz coś do tych pupilków z Psiej Ziemi?
A: *wstałem i zacząłem się kąpać*
R: *śpi*
D: Mam.... Nienawidzę ich...
C: Ja również. Dawniej byłam partnerką lidera, ale nie wybrał mnie. Zabiłam jego matkę, nasłałam hieny na żonę, obie zginęły. A mnie wygnano. I odtąd jestem przywódczynią wygnańców. Nazywam się Cira.
D: Jestem Devil...
C: Miło mi... *wyszczerza się* mógłbyś się przydać. Możesz się zemścić za wszystko...
D: Jasne! - Usmiecha się złośliwie.
C: Witamy nowego! *podaje mu łapę*
D: *podaje łapę* Tak..
- Zrobili ci coś strasznego?
D: ... *milczy* Oni... Wygnali mnie... Za to, że niby chciałem zabić Fanga... *Powiedział po chwili*
A: A chciałeś?
D: ... Tak... *uśmiechnął się złośliwie*
C: Będziesz miał okazję zrobić to jeszcze raz. *śmiech, psychiczny, seterka angielska nagle przestała i pokazała oderwane ucho* On mi je urwał.
D: *spojrzał na ucho* A to... Drań!
C: Ta blizna na oku to sprawka Diany, jego matki. Zanim umarła zdążyła mnie jeszcze zranić. Widziałeś Alexa? Syna Fanga?
D: Ta... Taki dzieciak z rozczochranym futrem?
C: *kiwa głową* To ten. Niepokoi mnie ta jego dziwna moc...
A: *poczułem dziwny zapach, obudziłem Lunę i zawiadamiając ją i Sun o planie ruszyłem do źródła zapachu*
D: Mnie też...
R: *dalej śpi*
A: *wskoczyłem między postacie i przeraziłem się* C-Cira?!
C: Witaj Alex. *wyszczerza się*
D: *Spojrzał na Alexa* Oh! Alex! Mamy niedokończone rachunki! *uśmiechnął się*
A: ZAMKNIJ SIĘ! Nie rozmawiam z tobą! *odwróciłem się do Ciry* Ty okropna cholero... nie zasługujesz na życie! Moja matka... przez ciebie rozgniotły ją skały! ZABIJĘ! *moje łapy ''zapłonęły'' na złoty kolor, zaatakowałem Cirę raniąc ją mocno w pysk*
C: *ból obezwładnił Cirę, która upadła*
*Przybyłem na miejsce i coś było już nie tak. Znowu widzę nowe twarze, na dodatek ktoś się tutaj nie lubi...*
C: *Cira wstała i zrzuciła się na Alexa, który zdążył rozdrapać jej starą bliznę*
Megan: *Przybiegłam na plażę i ujrzałam wygnańców. Zaniepokoiło mnie to i rzuciłam się na psa.*
Marley: *Schowałem się za skałą.*
Megan: *Postanowiłam użyć swoich mocy. Pierwszy raz robiłam to przy przyjaciołach. Moje futro zalśniło i stało się bardziej złote, otoczyła mnie błękitna poświata, a z pleców wyrosły angielskie skrzydła.*
L: *utrzymywałam moc*
A: *spojrzałem na Megan, ale przez to uderzyła mnie Cira*
C: *zaśmiałam się, ale poczułam, że ktoś zrobił mi ranę na pysku, głęboką*
A: *wykonałem wtedy kiedyś wspomniany obrót w powietrzu i zraniłem Cirę, sam miałem ranę na policzku*
*Byłem w szoku, ponieważ coś się działo z Megan. Nie mogłem z siebie wydusić słowa, było mi bardzo ciężko...*
Megan: *Zaatakowałam Devila z powietrza.*
C: *zawarczała na Sheza, ale równocześnie walczyła z Alexem, który ciągle wykonywał obroty i wkrótce Cira była cała w szramach, ale wystarczyła chwila nieuwagi Alexa by...*
Megan: *Drapałam i gryzłam Devila, dopóki stracił przytomność. Podleciałam do Shez'a.*
-Wszystko dobrze?
- Nigdy u Ciebie tego nie widziałem.
*Powiedziałem, spoglądając na Megan, na jej skrzydła, na jej moce... Byłem nadal w szoku.*
A: *upadłem w bólu i poczułem kłucie w boku*
C: *uciekła*
Megan: *Podleciałam do Alexa*
Marley: *Wybiegłem zza skałki i podbiegłem do brata. Łkając przytuliłem się do niego.*
A: *z ledwością kojarzyłem co się dzieje*
S: Wyjdzie z tego... *pojawiłam się*
*Podszedłem szybko do Alexa i przyjrzałem mu się.*
- Alex, mów do mnie. Wszystko okej?
A: Tak... *wstałem i zacząłem się rozglądać za Cirą* wiecie kto to był?
L: *podeszłam do reszty*
- Powiem Ci szczerze, że ja pierwszy raz ją widziałem...
*Rzekłem do Alexa.*
Megan: -Cira... wygnaniec.
*Spojrzałem na Megan.*
- Znasz ją?
Megan: *Pokiwałam głową co oznaczało tak.*
-Mój ojciec jej się naraził. Nie wiem czym, ale zawsze miała głęboki uraz dla naszej rodziny.
- To nie dobrze wróży...
*Westchnąłem ciężko i rozejrzałem się po terenie. Obawiam się, że będziemy mieli z nią jeszcze problemy...*
Marley:
*Przytulony do brata, popatrzyłem na pana Shez'a i panią Megan. Cały czas podsłuchiwałem ich rozmowę, rzeczywiście Cira nie była zbyt przyjaznym psem. Miałem jednak nadzieję, że zostawi nas w spokoju i już nigdy nie zrobi nam krzywdy. Nie chciałem, by ktoś cierpiał przez taką nie godziwą suczkę.*
Megan:
*Skrzydła i poświata całkowicie zniknęły. Wskazałam łapą na nieprzytomnego Devila.*
-A co z tym tam?
- A tego to ja nie znam też.
*Odpowiedziałem bezradnie.*
*Max podszedł do psów* Cześć...
Megan: *Popatrzyłam na jamnika.*
-Cześć, jesteś nowy?
Marley: *Z zaciekawieniem popatrzyłem na jamnika i uśmiechnąłem się.*
tak * Uśmiechnął się szeroko* jak masz na imię?
*Spojrzałem na jamnika, który wydawał mi się przyjazny. W sumie jamniki były bardzo przyjaznymi psami.*
*Spojrzał na psy* Ja jestem Max *uśmiechnął się jeszcze bardziej *
- Jestem Shez...
*Uśmiechnąłem się lekko.*
- Miło Cię poznać.
Megan: -Ja jestem Megan.
Marley: *Uśmiechnąłem się, jamnik wydawał się być przyjazny.*
-Marley.
Miło mi *cały czas się uśmiechał*
A: Jestem Alex. Mój ojciec jest liderem Psiej Ziemi.
L: Luna... Księżniczka Nocy... *powiedziałam z lekką nudą, chociaż jamnik wydał mi się przyjazny*
S: Sun. *uśmiechnęłam się* Jestem siostrą tej tutaj. *wskazałam na Lunę*
D: *wyskoczyłem z krzaków* Oho, nowy. Nazywam się Diamond.
F: *byłem od dawna tutaj, ułożony w krzakach* Fang.
Megan: *Uśmiechnęłam się.*
A: *westchnąłem, czułem się cholernie zmęczony*
- Wszystko dobrze?
A: Tak... czuję się tylko trochę zmęczony...
S: *zaczęłam kopać dołek w piasku i poczułam wzrok Luny* Zamek robię...
- Może lepiej idz do ziemi psów?
A: Poradzę sobie. Jestem zdrowy, nic mi nie jest.
F: *westchnąłem* Mam nadzieję, że Cira nie będzie nas niepokoić przez jakiś czas...
- Mam nadzieje...
F: Szkoda jedynie, że zmarnowała sobie życie tą chorobą psychiczną...
A: ???
- Choroba psychiczna?
F: Cira cierpi na urojenia. Wmawia sobie, że kiedyś ją kochałem, i porzuciłem dla Irmy.
A: ...
- Aha...
A: Mamo...
L: Znowu?
- Co?
A: Tęsknię za nią...
- Znam twój ból...
A: Przynajmniej odzyskałem brata. *podszedłem do morza i zanurzyłem się*
*Natomiast ja ułożyłem się koło brzegu i wpatrywałem się w morze.*
Marley: *Uśmiechnąłem się.*
L: *zachichotałam i zaczęłam rysować po piasku, narysowałam śnieżynkę*
A: Hej, co to? *zapytałem i podszedłem do śnieżynki*
*Popatrzyłem na Alexa i Lunę, ciekawe na co tak patrzyli...*
L: To jest śnieżynka.
A: Śnieżynka? W kwietniu? Trzeba się było nimi nacieszyć zimą.
Le Ajris przybiegła kulejąc...
S: Ajris? Coś ci jest? *zauważyłam znajomą i podeszłam do niej*
*
L: Ja ci mówię! ŚNIEŻYNKA!
A: Na pewno nie. *droczyłem się z Luną*
-Nic ten ... nieważne - Po chwili reszta mogła zauważyć że Ajris ma drapnięcie na oku
Megan: *Zaciekawiona podbiegłam do Alexa i Luny.*
-Hmm, dziwne.
L: To śnieżynka! Tak nazywała się moja podopieczna i podopieczna Sun.
A: Ciekawe... mów dalej.
*Podszedłem i ja również do Alexa i Luny. Chciałem wysłuchać opowieści.*
//wzorowałam trochę na ''Snowdrop''//
L: Snowdrop była kotkiem. Znalazłyśmy ją kiedyś i odprowadziłyśmy z Sun do mamy. Wiedziała kim jesteśmy... że jesteśmy ''księżniczkami''. Mówiła tak do nas, zaprzyjaźniła się. I mimo poważnego problemu Śnieżynka była wesoła...
*Wsłuchiwałem się uważnie w opowieść Luny.*
L: Śnieżynka była niewidoma. Nic nie widziała. Kiedyś trafiła do naszej groty razem z matką, ponieważ stamtąd je wygoniono. Śnieżynka pewnego dnia zaczęła kasłać...
- Choroba?
*Zapytałem, spoglądając na Lunę.*
L: Niestety tak. Śnieżynka zmarła. Godzinę przed śmiercią odzyskała wzrok i zauważała wszystko, zaczęła się pytać o różne rzeczy... zmarła we śnie.
- O...
*Posmutniałem, zawsze smutałem przy dramatycznych opowieściach.*
- Ale przynajmniej już nie cierpi...
*Spojrzałem w górę, w niebo...*
L: Nie cierpiała. Była wesoła, a jej mama mieszka niedaleko z siostrą Śnieżynki.
*Umilkłem już i spojrzałem znowu w niebo.*
F: *wstałem* Wiecie, że tu kiedyś miało miejsce największe na świecie mega-tsunami?
Megan: -Mama mi mówiła o tym tsunami.
L: A nie mówiłam? Tam widać rozwalone bloki.
A: Ciekawe, jak było wysokie...
- Słyszałem coś na ten temat. Jednakże morze wygląda na spokojne, ale chyba już wykrakałem coś i zaraz przyjdzie do nas tsunami...
*Mówiłem dziwnie.*
F: Nie sądzę. Nic od dawna się nie dzieje. Jest spokojnie, ładnie i miło.
A: Poza tym nie było trzęsienia ziemi!
L: Mhm. Mhm. *kiwałam głową zamyślona*
S: *nic nie mówiłam*
*Zamyśliłem się, spoglądając na morze. Nigdy nic nie wiadomo.*
S: Coś się dzieje? Wyglądasz nieswojo...
L: *popatrzyłam na Alexa, w sumie fajny szczeniak*
Megan: *Zachichotałam.*
-Nic się nie stanie.
*Przytuliłam się do szaro-białego futra Shez'a.*
Marley: *Popatrzyłem zaciekawiony na śnieżynkę, a potem na morze. Mama też mówiła o tsunami.*
F: Na szczęście nic nie działo się wtedy, gdy byliśmy szczeniętami.
A: Się wie! *pogłaskałem Marleya*
*Max zaczął gonić swój króciutki ogon*
S: *roześmiałam się* Hehehe...
L: *sypnęłam trochę piachu na Sun*
*Polizałem Megan w policzek i spojrzałem na resztę.*
- Czemu ja zawsze jestem taki ostrożny...
*przewrócił się wstał. Był cały w piasku , otrzepał się*
L: W sumie... niedawno mieliśmy małe trzęsienie ziemi... tak?
F: Mhm...
*Znowu umilkłem, mieliśmy się spodziewać kolejnego zagrożenia? Spojrzałem znowu na morze.*
F: Tutaj nigdy nie było spokojnie...
A: Ale jest pięknie, tato. Dlatego tu żyjemy.
L: Hm? *spojrzałam na morze, zdziwiło mnie coś*
S: Luna?
-...
*Spojrzałem na Lunę, a potem znowu na morze. Wyczuwałem niebezpieczeństwo.*
L: Morze... się cofa...
S: *istotnie, morze zamiast być tuż przy nas, było prawie kilometr od nas...*
//pierwsza faza to cofanie się morza//
*Max spojrzał na morze*
Ajris z góry spojrzała na to || z górki xD ||
- Wiecie co...? Proponuję iść, bo wyczuwam coś niedobrego...
*Powiedziałem do reszty*
-Ja tak samo... coś tu nie gra...
S: Czy to... fala? *przymrużyłam oczy, żeby lepiej zobaczyć*
F: *wstałem i zacząłem się cofać*
A: *zadrżałem ze strachu*
Ajris wstała....
-Zwiewajmy...
S: *za falą szły następne i jedna zaczęła powoli dobijać do brzegu*
L: *zaczęłam odruchowo cofać się*
*Max cofał się*
- i to natychmiast!
*cofa się*
- Wszyscy już! Cofamy się!
A: *zacząłem uciekać, mój tata był już na górce, wiedział, że sobie poradzę...*
L: *patrzyłam na Sun, stała niedaleko pędzącej fali, zabije ją!* SUN!
S: *stałam i patrzyłam jak zaczarowana na to zjawisko...*
*popycha Sun*
- SZYBKO!
- SUN! Ocknij się, uciekamy!
*Krzyknąłem do niej.*
-... - po chwili pobiegła za siebie ale nie za daleko
L: RUSZ SIĘ DO CHOLERY! *popchnęłam Sun i zauważyłam falę, niestety nie byłam zbyt szybka i opóźniłam grupę, coś mnie uderzyło...*
S: Lunaaaaaa! *krzyknęłam dramatycznie, byłam mokra, ale nie widziałam Luny!*
- MATKO...!
*Byłem zdenerwowany na Sun, a po chwili szukałem wzrokiem Luny.*
- Luna!
- LUNA! *szuka Luny*
Ajris spojrzała na to
-...
Megan: *Użyłam swojej mocy - wyrosły mi skrzydła i otoczyła mnie błękitna poświata. Wzięłam Marleya w pysk i położyłam obok Fanga. Wzleciałam znowu i ujrzałam Lunę. Podleciałam do niej, nie zważając uwagi na fale*
|| pokieruje falami/ xD ||
po chwili fala uderzyła w megan
-co do..?
Meg: *Wstrzymałam powietrze i złapałam Lunę. Używając mocy, byłam trochę silniejsza. Zmagając się z falami, wzleciałam w powietrze. Leciałam powoli, a woda mnie obmywała. Odłożyłam Lunę na pagórku.*
//ale Luna miała leżeć w wodzie XD//
L: *poczułam kolejne uderzenie fali, znów mnie zmyło...*
S: Co do cholery?! Czy wszystko musi być przeciw mnie...
Megan: *Wleciałam do wody za Luną. Jednak nigdzie jej nie widziałam, woda dostała mi się do pyska. Krztusząc się, wyrzuciło mnie na brzeg górki.*
S: *zaczęłam płakać, czułam pustkę wewnętrzną* To moja wina...
A: Marley? Wszystko dobrze?
F: Chyba jest zdrowy...
//muzyka: http://ulub.pl/tEuS3RRens/skillet-rebirthing//
Podbiegłam do Megan . sprawdziłam jej puls (jako pies? xd )
S: Luna... Luna...
A: *zawarczałem cicho na Sun i nagle zauważyłem Diamonda, topiącego się* Diam! *rzuciłem mu się na ratunek*
-jest źle ...-le nagle ukazuje jej się wspomnienie-...
A: *zacząłem płynąć do Diamonda*
Marley: -Dobrze.
Megan: *Straciłam przytomność.*
Po chwili Ajris nie wiedziala co się dzieje... nic do niej nie docierało..
A: Diam, w porządku?
D: Raczej... co to było...?
S: Tsunami...
//tu tak pasuje Comatose Skilletu//
*podbiega do Luny*
- Luna!
Po chwili ajris się odckneła ...
A: Nick... jej tu nie ma... odpłynęła... *zakasłałem od łez*
S: Niemożliwe! Żyje... poczekajmy aż tsunami minie... czyli za niedługo.
*warczy na Sun*
- Jakbyś się ruszyła to by do tego nie doszło!
Ajra spojrzała na nicka
-nie ma na to czasu! Ona może umrzeć !-wskazuje na megan
F: Luna się poświęciła. To nie wina żadnej z nich. *spuściłem łeb*
A: Tsunami mija... niedługo możemy wyjść, morze robi się spokojne. *załagodziłem sprawę*
-Ehh-wskoczyła do wody i zanurkowała...
- Ale jakby się ruszyła...
Po chwili Suczka wynurzyła łeb by nabrać powietrza i potem znowu zanurkowała ale luny nie było
A: *wstałem dumnie* Nie ma co rozmyślać ''co by było gdyby''. Jest teraz i ustalony fakt to taki, że trzeba szukać Luny. Obróćmy szachownicę. Prąd leci w stronę północy, czyli na wyspę morską. Tam trzeba się udać.
//Luny nie ma tutaj XD//
Po chwili Ajris znowu wynurzyła łeb
-Nie ma jej... Zgineła...?-Wyszła z wody
Megan: *Zakaszlnęłam i otworzyłam oczy. Próbowałam wstać, ale nie mogłam.*
już lecę! *Wbiegł do wody po czym po chwili z niej wybiegł* z-zimna...
A: Nie myśl tak nawet, do cholery! Ja idę na wyspę. Tato, Sun?
F: Dobrze...
Ajris wyszła z wody
-.. To może być prawda-spojrzała na Sun-To nie twoja wina...
*Podbiegłem szybko do Megan i pomogłem jej wstać.*
- Wszystko dobrze? Megan?
*Spytałem zaniepokojony.*
A: Ajris, idziesz? Przejdziemy mostkiem na wsypę. Max? Idziesz?
F: *podniosłem się*
-Ta.. jasne...-poszłą za nimi
S: *podniosłam się i poszłam*
//piszcie pierwsi//
Meg: *Skrzydła zniknęły, poświata słabła.*
-Za dużo... wody.
F: *podniosłem Megan na plecach i poszedłem za grupą*
- Dasz radę iść? Poniosę Cię...
*Wziąłem Megan na swój grzbiet i postanowiłem iść za resztą.*
- A kogo innego wina?!
*idzie za resztą*
Idę *poszedł na wyspę*
//cholera, cofam poprzedni post XD//
Marley: *Pobiegłem za grupą*
Luna i Sun już dotarły, za nimi kulał Alex.
*Marley i Megan przybiegli tutaj.*
Alex położył się na brzegu morza.
*Przybiegłem nad tą piekną plażę, uwielbiałem tu przychodzić nie ma co.*
*Max przyszedł na plaże. Usiadł i wpatrywał się w morze*
Megan:
*Wbiegłam do wody i zaczęłam pływać. Uwielbiałam to.*
*Uśmiechnąłem się wskakując za Megan do wody. Zacząłem ją chlapać.*
Megan:
*Pochlapałam Shez'a w rewanżu. Zaśmiałam się.*
Marley:
*Usiadłem koło Alexa. Popatrzyłem na jego zadrapania.*
*Max wskoczył do wody*
Alex chciał się podrapać po ranach, ale dostrzegł wzrok Luny. Luna chwilę potem zrobiła sobie małe, przybrzeżne jeziorko i zaczęła w nim odpoczywać. Było głębokie i miało dużo wody, morze nie mogło go podmyć przez falę, a w środku umieściła muszelki.
Marley:
-Czemu ty się ciągle narażasz?
*Szepnąłem do brata, tak by tylko on usłyszał.*
*Polizałem Megan po policzku.*
- Potem chciałbym gdzieś Ciebie zabrać, skusisz się?
*Uśmiechnąłem się do Megan.*
*Max bawił się w wodzie*
Alex: Sam wiesz... takie życie.
Luna westchnęła i zaczęła się pluskać.
*Max usiadł na brzegu morza. Malutkie fale uderzały o niego*