Aby się tu dostać przechodzi się mostkiem. Mieszkanie wielu zwierząt i różnobarwnych papug.
*Max przyszedł na wyspę. Rozejrzał się*
*przychodzi*
A: *przyszedłem i zacząłem węszyć, nic nie czułem*
***
Po drugiej stronie wyspy...
L: *czułam ból i wyczerpanie... gdzie byłam?*
*zaczyna węszyć*
- Coś czuję...
Ajris była już na wyspie ..
L: *dla ciepła skryłam się pod kamieniami*
***
F: Gdzie ona jest...
A: Znajdziemy ją...
*Max węszył po wyspie* Mam ją! a nie to tylko szczur...
*idzie za zapachem*
Megan: *Poczułam się lepiej, szłam za innymi.*
Marley: *Hasałem wokół Alexa, podziwiając papugi.*
Ajris spojrzała na nicka...
-Hmm-Poszła za nim
S: *położyłam się zmęczona, nie miałam siły, byłam ciężarem dla grupy*
A: Ech...
***
L: *ułożyłam się wśród kamieni, zmęczona i mokra, w moich płucach byłą woda*
- Czuję Lunę!
*Max szukał wokół drzew*
L: *zakaszlałam, woda uleciała mi z płuc*
***
S: *podniosłam łeb i zaczęłam biec w stronę Nicka*
A: Ja chyba też... *zacząłem węszyć*
*biegnie w stronę Luny*
po chwili Ajris już przy niej była
-żyjesz..? -zapytała się luny
L: *nie miałam siły się ruszyć*
***
A: *zacząłem doganiać Nicka*
F: *powoli a jednak miarowo łapałem nozdrzami zapach Luny*
*Podbiegł do Luny*
L: *nic nie słyszałam, z trudem łapałam dech przez wodę w płucach*
A: *podszedłem i nacisnąłem trochę na Lunę, zapluła wodą*
-Ona Tu Jest!-rykła Ajris
A: Żyje... na szczęście...
S: *dochodziłam do siostry*
*Max zaczął podskakiwać i kręcić się* Yay żyje!
*podbiega do Luny*
Diam: *stałem z boku* Może ma jakieś obrażenia?
A: *zerknąłem na Lunę, była poobijana, ale w miarę zdrowa* Nie... na pewno nie poważnych.
Meg: *Uśmiechnęłam się.*
L: Gdzie...
F: Mówi... jest dobrze... będzie dobrze...
- Już wszystko dobrze...
L: Nick... jesteś?
A: *spojrzałem na Nicka*
- Tak, jestem tu.
*Max patrzył na Lune*
D: *Diam spojrzał na Maxa* Nowy?
L: *położyłam łapę na łapie Nicka i uśmiechnęłam się*
S: Siostrzyczko...
Tak *uśmiechnął się*
D: Diamond. *podał łapę czekając na odpowiedź*
*przytula Lunę*
*Podał łapę* Max
D: Myślę, że zawrzemy dobrą przyjaźń. *uśmiecha się*
S: Przepraszam siostrzyczko...
Marley: -Wracamy już? Pora na kolację.
*Na wspomnienie kolacji uśmiechnąłem się i zamerdałem ogonem*
F: *przytuliłem syna* Ja się zgadzam. A wy?
A: W sumie... jestem głodny. *zaburczało mi w brzuchu*
S: Ja też...
D: No... tak.
L: *kiwa głową*
*Max uśmiechnął się*
tak chodźmy !
Megan: *Uśmiechnięta pobiegłam do jadalni.*
Marley: *Śmiejąc się rzuciłem się w pogoń za panią Megan.*
F: Co z Luną?
Trzeba ją zanieść. *próbował ją podnieść lecz nie udało się* jestem za mały...
F: *podniósł ją* Chodźmy...
*Poszedł do jadalni*